„Twarde” przeprogramowanie siebie

Twarde” przeprogramowanie siebie

Od kiedy pamiętam, zajmuję się technikami kontemplacyjnymi oraz dotyczącymi przeprogramowania (siebie). Wiele lat całkowicie samodzielnej praktyki doprowadziło mnie do cennych obserwacji. W wieku ośmiu lat zauważyłem, że jedną z niezwykłych barier jest „magiczne 15 minut”. Chociaż wtedy nie byłem w stanie dojść przyczyny, to dalsza praktyka tylko zaczęła to potwierdzać.


Twarde przeprogramowanie

Jest to niezwykle cenne narzędzie, którego poprawne wykorzystanie gwarantuje zaskakujące rezultaty. Zasada zdaje się brzmieć bardzo prosto:

Utrzymuj nieprzerwanie skupienie na swoim wnętrzu (centrum) przez 15 minut. Po tym czasie jednocześnie z rozluźnieniem puść intencję zmiany jakiej pragniesz dokonać w sobie.

Brzmi trywialnie? Niestety praktyka zastosowania nie jest taka prosta. Przez owe 15 minut utrzymane skupienie powinno być całkowite, nie powinna się pojawić ani jedna rozpraszająca myśl. Należy być skierowanym do centrum w 100%. Do tego, zanim wejdziemy w proces, powinniśmy zarówno w pełni wiedzieć co chcemy przeprogramować, do jakiej postaci i czy na 100% tego chcemy. W związku z powyższym, od większości ludzi wymaga to solidnego treningu koncentracji, a także poważnego zastanowienia się czego chcemy.

Dlaczego nazwałem to „twardym przeprogramowaniem” ? Ponieważ przypomina ono zjawisko twardego restartu w urządzeniach cyfrowych, a jednocześnie daje możliwość przeprogramowania. Niezwykłym plusem tej techniki jest fakt, że za jej pomocą jesteśmy w stanie przeprogramować w sobie prawie wszystko. Minusem jest natomiast trudność w wykonaniu oraz… właśnie ewentualne konsekwencje wykonania techniki. Wcale nie zawsze musimy być zachwyceni z tego co „otrzymamy”.

Twarde przeprogramowanie pozwala przełamać własne programy, jak i pewne „paradygmaty rzeczywistości”. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jakie dodatkowe konsekwencje niesie ze sobą mechaniczna zmiana jakiegoś programu. Dajmy na to, że notorycznie mamy migrenę. Da się oczywiście wyłączyć określony program bólu. Co jeśli ból głowy alarmuje nas o czymś bardzo ważnym, a my pozbawimy się możliwości jego odbioru ? Konsekwencje mogą być druzgocące.


Fizyczne podstawy działania

To, co poniżej napiszę może wydać się fizykom czystą herezją naukową. Nie jest jednak moim celem podważanie paradygmatów fizyki, lecz wskazanie takich „obszarów”, których potencjał nie został jeszcze w pełni odkryty i udowodniony. Dodam tylko, że treść została tak uproszczona, aby być możliwe strawna dla „nie-fizyków”.

Wspomniałem wcześniej o „magicznych 15 minutach”. Tak się składa, że średni czas życia swobodnego neutronu to prawie 15 minut (https://pl.wikipedia.org/wiki/Neutron) . Dla uproszczenia można przyjąć, że jego rozpad odbywa się za pomocą tzw. oddziaływań słabych ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Oddzia%C5%82ywanie_s%C5%82abe) . Oddziaływania słabe mają kilka niezwykłych właściwości. Przede wszystkim łamią symetrię P i C oraz pozwalają na zmianę „zapachu” cząstki.

Co właściwe z tego dla nas wynika? Utrzymując nieprzerwanie przez 15 minut skupienie na swoim centrum możemy wytworzyć pewną osobliwość. Gdy osiągniemy owe 15 minut, ponad połowa swobodnych neutronów w naszym polu zdąży się rozpaść. W tym momencie, gdy utrzymujemy skupienie następuje „przekroczenie masy krytycznej” (właściwie nie masy, lecz sumy oddziaływań asymetrycznych), zapaść, tworzymy anomalię w sobie, zdolną do przeprogramowania na głębokim poziomie. Zjawisko to przypomina wytworzenie czarnej dziury, jednak nie odbywa się na bazie oddziaływania grawitacyjnego lecz na bazie oddziaływań słabych. Anomalia powstała w nas de facto posiada także coś na wzór horyzontu zdarzeń. Jednak ten horyzont oparty na oddziaływaniach słabych różni się właściwościami od tego grawitacyjnego. Nie zagina czasoprzestrzeni, raczej tworzy pomost pomiędzy przestrzenią objawioną (egzystencjalną) i przestrzenią potencjałową. W praktyce otrzymujemy tymczasowy dostęp do wszelkich zasobów naszej istoty.


Praktyka

Istnieje szereg metod pozwalających na twarde przeprogramowanie. W tym artykule podam tylko jedną, jako przykład który nadaje się do powtórzenia.

  1. Przygotuj się do utrzymania koncentracji dostatecznie długo. Najprawdopodobniej będzie potrzebna regularna praktyka technik medytacyjnych i kontemplacyjnych. Jednym z najprostszych rozwiązań jest patrzenie się na jeden punkt na białej ścianie.

  2. Zastanów się co chcesz przeprogramować i na co, jakie będą tego konsekwencje. Dopiero, gdy uzyskasz absolutną pewność, że tego chcesz, przejdź do następnego kroku.

  3. Zasiądź w komforcie, zrelaksuj się. Zamknij oczy. Znajdź w swoim wnętrzu punkt, w którym czujesz największy komfort (lub taki który świeci najjaśniej).

  4. Kieruj całą swoją uwagę do tego punktu. To jedyne co masz robić przez 15 minut.

  5. Jeśli udaje się Tobie utrzymać nieprzerwane skupienie, to po około 15 minutach powinieneś odczuć silne zapadanie się do tego punktu (wsysanie). Znajdowanie tego momentu nie powinno być uwarunkowane bodźcem zewnętrznym (budzik, dzwonek). Pomoce zewnętrzne mogą być wykorzystane jedynie w treningu.

  6. Pozwól, aby punkt Ciebie „zassał”.

  7. Powinieneś odczuć błogość, spokój, być może zobaczyć wszechogarniające jasne światło. W tym momencie uruchamiasz intencję zmiany jakiej pragniesz dokonać i oddajesz się pełnemu rozluźnieniu.

  8. Przez chwilę pozostań w rozluźnieniu. W pewnym momencie będziesz czuć spełnienie, możesz zakończyć proces i cieszyć się wykonanym procesem.


Ważne uwagi

Przynajmniej na samym początku korzystania z tej techniki, nie polecam przyjmowania swojego serca za centrum. Owszem, to w pewnym stopniu ułatwia wykonanie procesu. Jednak w procesie tym tworzymy anormalną i asymetryczną osobliwość, która może zaburzyć bardzo symetryczną osobliwość serca. Nie musi się oczywiście tak stać, lecz ryzyko jest realne, łatwo przez nieroztropność zaprogramować sobie zaburzenia rytmu serca.

Kolejna sprawa, to brak pośpiechu. Ta technika nie nadaje się, jeśli Ty chcesz coś zmienić już. Czasami samo przerobienie dwóch pierwszych punktów otworzy na tyle nowe spojrzenie na temat, że nie będziesz potrzebować wykonywać twardego przeprogramowania.

Ostatnie moje ostrzeżenie, które można uznać z swoiste BHP tej techniki, dotyczy częstości stosowania. W zasadzie poza skrajnymi przypadkami (nic innego nie działa), zalecam maksymalnie jedno takie przeprogramowanie na trzy lata. Może brzmi niezwykle restrykcyjnie, pamiętaj jednak, że zbytnie tworzenie w sobie anomalii może mieć konsekwencje, które ciężko przewidzieć. Nie mówiąc już o oczywistej – czyli zaburzeniu swojej kompatybilności z przestrzenią ziemską.


Podsumowanie

Liczę, że powyższa technika okaże się przydatna dla Ciebie, lub być może dla kogoś z Twoich znajomych. Nie przeraź się proszę czytelniku wypisanymi przeze mnie konsekwencjami. W prawie każdej możliwej technice istnieje cały szereg możliwych negatywnych konsekwencji. Jednak mało kto raczy o nich ostrzegać. Przekazując tą wiedzę staram się trzymać ważnej zasady: „przede wszystkim nie szkodzić”.

29 uwag do wpisu “„Twarde” przeprogramowanie siebie

      • Właśnie, guz to najczęściej objaw…Mam zamiar spróbowac tej techniki, bardzo ciekawie to opisałeś, czuje że jest to możliwe jeśli przeprowadzi sie prawidłowo. Kwestia intencji na 100%, i wyłączenie myśłi/głowy?

        Polubione przez 1 osoba

    • Tu niestety wykazalas sie medytacyjnym dyletanctwem. Niemizliwe jest trwanie przez 15 min nie mając myśli. Cechą umysłu jest, ze mysli zawsze bedą sie pojawiac podczas medytacji. Mozna jedynie je szybko rozpoznac i nie podazac za nimi.

      Polubienie

      • Jest możliwe trwanie ile się zechce w medytacji bez myśli. Tą piękną ciszę uzyskasz będąc w przestrzeni serca podczas medytacji.

        Polubienie

  1. Właśnie ta „czystość” 100% bardzo robi… Uwielbiam przykład z rozpędzonym pociągiem. Jeśli ma impet może ciągnąć setki ton za sobą, ale jedno ziarnko piasku w nieodpowiednim miejscu (silniku) może zatrzymać cały pociąg.

    Polubione przez 1 osoba

  2. A czy nie jest tak, że wystarczy określić na 100% czego chcemy i to już z automatu jest realizowane? Moim skromnym zdaniem to z tym 100% określeniem i czystym wyklarowaniem celu jest największy problem, bo zazwyczaj podświadomie dorzucamy sobie zawsze jakieś ale lub inne cele przeszkadzające lub wprowadzające sprzeczności.
    Druga sprawa, co z karmą? Mam astmę i powinienem się jej o tak pozbyć? Co wtedy z długiem? Przyjdzie go przecież spłacać w inny sposób.
    Chyba najważniejsze jest tutaj konkretne samo określenie celu. a że jest to wybitnie trudne stąd ta technika która może mieć negatywne karmiczne konsekwencje.

    Polubione przez 1 osoba

      • Podobno jeśli coś jest tylko w głowie, jako koncept, myśl, plan, idea to jeszcze nie jest to 100% pewnością bo ona jest już tożsama z działaniem. Skoro nie działam to znaczy, że muszę zrealizować inne cele. Jest ogromna różnica pomiędzy chcę a chciałbym. Chcę, jest w czasie teraźniejszym i nie ma tam miejsca na myśl, plan i koncept a więc nawet na zdefiniowanie, bo jeśli myślę to znaczy, że umysł jeszcze tutaj kalkuluje inne opcje, czeka. To oczywiście nie neguje wyżej opisanej techniki ale sugeruje, że istnieje inna droga, bardziej naturalna i intuicyjna, wystarczy wyklarować i oczyścić swój cel z zakłóceń a nogi już same poniosą. Jak Chrystus mówił, że wiara góry przenosi to przenosi i to dosłownie, problem w tym, że umysł działa także na tych ukrytych podświadomych płaszczyznach nad którymi nie mamy bezpośredniej kontroli (ciało) więc zawsze doda jakieś wątpliwości i reakcje zachowawcze które powstrzymają działanie i przeniosą chcę w sferę chciałbym.

        Moim skromnym zdaniem takie przeprogramowanie techniczne jakiegoś wyciętego wątku z całej naszej historii jest zabawą z karmą, i to tworzy dług, pewnie go nawet powiększa bo utrudnia rozpoznanie przyczyn problemu, skoro chcemy się go tylko pozbyć. Zdrowiej jest tylko obserwować samego siebie i się zastanawiać dlaczego chciałbym a nie chcę, wtedy to wszystkie zanieczyszczenia jak lustra odpowiadają nam na to pytanie, a jak już odpowiedzą to najczęściej znikają z samym pragnieniem.

        Polubione przez 1 osoba

    • Odnośnie „sztuczności” procesu twardego przeprogramowania… Oczywiście, że może on mieć konsekwencje karmiczne. Dlatego zastrzegłem, że należy z tego korzystać w szczególnych przypadkach. Dlaczego jednak dopuszczam opcję użycia takie sztucznego procesu ?
      To ze względu na warunki ziemskie. Tutaj bardzo często na co dzień funkcjonujemy w całej palecie sztucznych procesów. Paradoksalnie więc, wykonanie tego sztucznego, „twardego” przeprogramowania może nas i tak zmiejszyć poziom sztuczności w naszym życiu.
      Kolejna sprawa, dużo bardziej złożona, to niestety pojęcie „normy”. Chociaż sam jestem zwolennikiem stopniowych, i wewnętrznie zweryfikowanych zmian w sobie – co naturalnie zwykle trwa długo… To jednak wszelka praktyka i obserwacja pokazuje, że owo działanie wcale nie zawsze prowadzi do „naturalnych efektów”.
      Z tą techniką jest trochę jak z nastawianiem złamanej ręki. Jeśli wcześniej mieliśmy rękę złamaną (traumy), i ręka została niepoprawnie złożona (budowanie perspektywy na bazie straumatyzowanej osobowości), to czasami, zamiast tą rękę przez najbliższe pół życia rehabilitować łatiwej jest ją znowu złamać, i tym razem nastawić jak trzeba.

      Polubione przez 1 osoba

      • „Sztuczność” jest chyba wtedy kiedy wycinamy z kontekstu, mylimy środek do celu z samym celem. Jeśli np. chcemy tylko przyśpieszyć lub ułatwić sobie i tak już wcześniej zamierzone działanie, to nic sztucznego w takiej technice nie ma, wręcz przeciwnie, staje się bardziej naturalna bo nie wymaga zewnętrznych narzędzi i zaoszczędza nam czas.
        I tak jak ktoś tam wyżej pisał o usuwaniu guza w ciele, to jest to tym samym co wycięcie w szpitalu, a taniej i bez komplikacji więc mamy postęp. Jeżeli natomiast ktoś chce się już wyleczyć w nowotworu w ten sposób to zaczyna działać sztucznie, dokłada sobie karmy, bo jak wiadomo chorób nie leczy się usuwając ich objawy, a eliminując przyczyny, czyli inaczej dostrzegając motywację jaka zrodziła pragnienie wyleczenia się. W tym przypadku drogą naturalną będzie właśnie oczyszczanie i rozpoznawanie na 100% samego pragnienia dojścia do zdrowia. W momencie kiedy chciałbym być zdrowy zamieni się w chce być zdrowy czyli w samo zdrowie, z automatu też i znamy przyczynę choroby, dokonało się samopoznanie które jako jedyne nie dokłada więcej karmy.

        Można więc powiedzieć, że najistotniejsze z perspektywy zdrowia i karmy jest wykorzystanie tej techniki do ułatwienia sobie dojścia do celów które i tak postanowiliśmy osiągnąć, a nie jako dokonywanie niemożliwego, bo wtedy często ryzykownie igramy z karmą i możemy sobie tylko skomplikować bardziej życie.

        Polubione przez 2 ludzi

  3. Jacku, teraz to już pojechałeś NAPRAWDĘ po bandzie 🙂 Ja mam 5 letni plan wyjścia na prostą, a ty mówisz o 15 minutach ? Inna sprawa, że jest to dosyć optymistyczne. Takie przyspieszenie coś ala programowanie Neo w MAtrixie by się przydało. Niemniej takie narzędzie to ostra brzytwa w rękach niemowlaka. Osobiście mam za sobą 10 lat ciężkiej pracy nad sobą, w tym 4 ostatnie lata gdzie nie było dnia bez kilku olśnień. Wychodzę ponad wszelkie punkty przeciwstawne doświadczając nielada cienia i widząc przeciwstawne blaski, a ty proponujesz zgoła New Agową technikę 15 minutową? To nawet ja, który ma siebie za niebyle istotę nie jestem w stanie tego zastosować. Wierzę jakoby, że są istoty (i to jest niezwykle pocieszające), dla których ta technika będzie przydatna i nie będzie tylko jakąś tam techniką tylko odczują jej głębsze zrozumienie. Ja na ten moment wymiękam 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Krzysztofie. To „twarde przeprogramowanie” dotyczy zmiany… czegoś. Być może nie wyraziłem się dość jasno, ale, w praktyce to oznacza np. zmianę jednego upierdliwego programu. Bynajmniej ta technika nie pozwoli w „jednym akcie” na całkowite przeprogramowanie osobowości. Dlatego podałem dwa pierwsze punkty, których spełnienie dużo zmienia. Jeśli zechcemy w jednym akcie całkowitej zmiany siebie, to okaże się, że po prostu nie uda nam się tej techniki poprawnie wykonać 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  4. Jeszcze żeby nie było. Dla mnie jakoś kluczowe jest jednak znajdywanie przyczyny emocjonalnej. Pomocny jest w tym oddech. Nie wiem czy da się ot tak coś przeprogramować. Gdyby napisał to kto inny niż Jacek to uznał bym to za bełkot, a tak muszę się nad tym pozastanawiać…Może faktycznie nie zawsze warto bić się z koniem 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Wiesz… artykuł miał być w miarę krótki i zwięzły. Naturalnie nie dało się w nim zawrzeć wszytkich „ale” 🙂 (a mam do tego dość rozbudowaną tendencję). Takim kolejnym ważnym ale…. jest np. gotowość. Przykładowo, często jest tak, że wiele lat się rozwijamy, badamy siebie i nagle coś „wpada” co pozwala nam dokonać szybkiej zmiany, przełomu. Nie jest oczywiście do końca tak, że sama technika na to pozwoliła – realnie pozwala nam na to cały dotychczasowy dorobek rozwojowy, zaś zastosowanie jakiejś „techniki” jest zwykle tego „ukoronowaniem” – i z racji, że dopina rezultat błyszczy w świetle fleszy rozwoju.
      Kolejna sprawa, to… czy wpadniemy na to, co i jak i na co możemy zmienić ? Często gdy to nam się udaje, wtedy naspeują przełomy, zaś reszta czasu wydaje się być jakby jałowym przemiałem – którym oczywiście nie jest, tylko jest raczej zbieraniem „zasobów/sił” potrzebnych do wykonania skoku.

      Polubione przez 1 osoba

  5. Niestety tym postem wykazales sie dyletanctwem nt. medytacji. Nie mozliwe jest utrzymanie w medytacji umyslu przez 15 min, w stanie bez pojawiających się myśli. Mozna je szybko rozpoznawac i nie podazac za nimi. I o to wlasnie chodzi w medytacji. Wie to kazde medytujące dziecko, wiedzą też najwyzsi lamowie buddyzmu tybetanskiego, ktorzy dzielą sie tą wiedzą ze wszystkimi, ktorzy CHCĄ SŁUCHAĆ. Chociaz buddyzmu tybetanskiego jako sciezki rozwoju, nie polecam. Pozdro ☺

    Polubienie

    • Trochę czekałem na tego typu komentarz…
      Absolutnie zgadzam się, że w medytacji chodzi o ‚szybkie puszczanie myśli’. Jednak owa podana przeze mnie technika nie jest medytacją i nigdy jej tak nie nazwałem. W całym tekście medytacja pojawia się jedynie jako jeden z elementów przygotowawczych.
      Poza tym w opisie wyraźnie wskazałem, że nie powinna pojawić się jakakolwiek rozpraszająca myśl – nic nie wspominałem o niepojawianiu się myśli jako takich. Nie polemizuję także z tym, czy w medytacji da się nieprzerwanie ileś czasu skupiać – bo tutaj wcale nie chodzi ostan medytacji. To jest notabene ta ‚krzywda’ jaką nam wyrządziła’duchowość z importu’ -> wmówienie cudowności medytacji. Istnieje pełno metod na kontemplację niemedytacyjną i do medytacji wręcz nie polecam się ograniczać.

      Polubienie

  6. Witaj, mam jeszcze pytanie, te 15 minut. Rozumiem, że to dokładnie 15 minut. Jak wiedzieć podczas tego procesu/medytacji że to 15 min, że już mineło? Czy zegarek w pobliżu rozumiem jest ok?

    Polubienie

  7. No ja tam stosuję technikę wybrzuszenia, a polega ona mniej więcej na tym, że muszę w jakimś temacie dostać pożądnie po garach żeby się ten temat wybrzuszył 🙂 Następnie można zobaczyć coś przeciwstawnego, np. w zachowaniach innych ludzi. Widząc te dwa przeciwstawne punkty mozna ponad nie wyjść. To jest taki suwak. Wybieram lepszą opcję.

    Polubienie

  8. Może uzupełnię swój wpis, że nie tyle stosuję technikę wybrzuszenia (notabene wymyśliłem nazwę przed chwilą i raczej się do niej nie przywiązuję), co ta technika poniekąd rządzi mną. Ot łaże jak Pan każe. Widzę co mam widzieć i rozumiem co mam rozumieć. W sumie to nie wybieram też lepszej opcji tylko wychodzę ponad 2 przeciwstawne opcje, które po prostu zobaczę jak się zbierze zestaw zdarzeń. Na zdarzenia to ja nie mam żadnego wpływu, acz paradoksalnie pare razy dopisywały mi siły natury. Nie egzaltuję się tym specjalnie, bo wszystko i tak się zrównoważy. Ot udało mi się naciągnąć sprężynę w jedną stronę. Tak więc reasumując w moim przypadku raczej technika 15 minut jeszcze się nie sprawdzi. Wolę, a raczej moja istność woli znaleźć się w konkretnych zdarzeniach i odczuć jakiś aspekt siebie w pełni i dopiero będąc w tym odczuciu zobaczyć inną przeciwstawną opcję.

    Polubienie

    • Czyli pozwalasz „problemowi” nabrzmieć jak to się mówi czyli wybrzuszyć sie….ciekawe. Czy można zastosowac to do wszystkiego? I co np z konsekwencjami…jeśli dopuszczę np. do tego żeby konkretny „problem” związany ze zdrowiem urósł…? Czy tu też twoja technika się sprawdzi, i organizm sam się przeprogramuje?

      Polubienie

  9. No znalazłem lepsze słowo na tą para-technikę. UWYPUKLIC 🙂
    Problemy ze zdrowiem to szeroki temat. Generalnie jedni doprowadzają siebie do ruiny. Tu podam przykład Steva Jobsa, który tuż przed śmiercią będąc podłaczonym do wielu maszyn skontestował, że zaniedbał ten obaszar zupełnie podążając za luksusem i pasją (pisze z grubsza). Inni z kolei działają systemowo, czyli jak się coś niepokojącego pojawia to trzeba to zaraz zabić w zarodku, najczęściej tym co proponuje tradycyjna medycyna. Mi paradoksalnie bliżej jest do opcji Steva Jobsa (a być może i Tomasza Mackiewicza). Musiał doprowadzić się do takiego stanu i doszło do niego, że śmierć jest nieunikniona, odpuścił wszystkie walki i wzorce i pojawiła się odpowiednia kontestacja. Oczywiście było już za późno żeby przeżyć, ale przynajmniej zrozumiał to co miał zrozumieć i jest duża szansa że w następnym życiu będzie już bardziej harmonijny. Gorzej jak ktoś nie chce zrozumieć tego co ma zrozumieć i upiera się przy swoim. Pytanie oczywiście jest otwarte do jakiego stopnia coś można uwypuklić? No i oczywiście są tematy na które nie mamy wpływu i czasami dowali konkretnie i wtedy zaczyna się szukanie przyczyn. Niemniej ważne jest żeby załączyć uświadomienie. Jak to mówią Prawda uwalnia 🙂

    Polubienie

  10. Generalnie jednak dużą przeszkodą jest strach. Dobrze jest go wydobywać z cienia. Jak to robić to nie wiem, bo u mnie wystarczy po prostu uczestniczyć w różnych zdarzeniach, które mi podsuwa los 😉

    Polubienie

    • Dzięki za odp. Mnie cały czas jeszcze chyba „przeszkadza głowa”, tak myslę i tez kilka osób to potwierdza, czy raczej ja właśnie zastanawiam się co oni mówią bo ktoś z boku widzi więcej…Próbowałam czy raczej wciąż przymierzam się do przeprogramowania, narazie nic z tego nie wyszło …szukam w każdym razie dalej. Wydobywać starch z cienia, właśnie, dokładnie. Stawić temu strachowi czoła, na 100%….to wydaje się być kluczowe, uwalniające w każdym razie napewno.

      No tak, Tomek zignorował złą kondycję organizmu, słabe przygotwanie które wziął za jakis „romantyzm”, …francuzka zdrowotnie kondycyjnie przygotowała sie lepiej. I dlatego przeżyła. A Tomek miał może piękne poglądy, że góry sa dla wszystkich, i luzak sobie po nich chodzi, dopoki okazalo sie że himalaje na wyskości 8.000m nie są dla każdego, nie są dla wszystkich, a nawet wręcz sa dla wybranych, którzy szanują zasady wielkiej ale i często niebezpiecznej wszechmocnej Natury…:)

      Polubienie

  11. Cześć Jacku, mam jeszcze pytanie bo cały czas jestem zainteresowana twoją metodą, ale dotąd nie udaje mi sie jej przeprowadzić (częśćiowo z przyczyn logistycznych, mam dość ograniczoną przestrzen w miejscu gdzie mieszkam, z innymi ludzmi). Pytanie jest troche off topikowe, ale mimo to może coś bedziesz mógł doradzić…Żeby coś przeprogramować trzeba wiedzieć co. I tu właśnie leży mój „problem”. Ja widzę u siebie problem, w sensie skutek czegoś (objaw), ale nie wiem co go powoduje dokładnie, więc nie wiem CO zmienić. Nie wiedząc CO zmienić, nie wiem/umiem też JAK zmienić /przeprogramować właśnie…Z góry dziękuje za odpowiedź, pozdrawiam. Magda

    Polubienie

Dodaj komentarz