Wszechświat aspektów
Wszechświat jest pełen istot. Można wręcz się pokusić o stwierdzenie, że cały przejawiony Wszechświat to to, co istnieje, czyli zawsze „jakaś” istota. Gdy więc spoglądamy na siebie (poszukując swojego jestestwa) zawsze mamy możliwość dostrzec pewien tego refleks na zewnątrz. Każdy taki refleks da się potraktować jako aspekt nas. Ze zwykłej, logicznej ludzkiej perspektywy wydaje nam się oczywiste, że nie we wszystkim dostrzeżemy siebie. W czymś nie będziemy chcieli siebie dostrzec. W czym innym nie będziemy potrafili (lub przynajmniej będziemy o tym przekonani). Coś innego uznamy za zbyt zwykłe lub zbyt oczywiste aby się na tym skupić. Klasyczną próbą poszukiwania innych aspektów nas jest badanie tzw. innych wcieleń. W tych badaniach nadzwyczaj symptomatyczny jest fakt, że prawie zawsze poszukujemy pewnej niezwykłości. Rzadko kogo interesuje sprawdzanie, ile razy wiódł zwykłe wiejskie życie. A przecież z ogólnej statystyki powinno wynikać, że jeśli badamy ostatnie kilka tysięcy lat, to mamy jakieś 80%-90% szans na bycie zwykłym wieśniakiem (w danym życiu). W naszej tendencji do koloryzowania nie ma nic złego. To jednak powinno nam z grubsza dawać obraz naszego filtra percepcyjnego. Generalnie, im bardziej będziemy szukać skomplikowanych struktur, tym bardziej będziemy je dostrzegać. Na całe szczęście nie jesteśmy uwięzieni tą formą. Większość z nas ma wrodzoną zdolność do dostrzegania piękna w prostocie (lub mają prawie wszyscy, ale często się na to blokujemy). Ponieważ doświadczenie piękna jest dla nas atrakcyjnym koncentratorem uwagi, to możemy utrzymywać skupienie o wiele dłużej, a tym samym bardziej zbliżać się do prostych prawd. Jeśli więc uda nam się uznać samo poznanie za piękne, to o wiele łatwiej nam omijać meandry percepcji wytworzone przez nadmiarowe formy. Po nabraniu wprawy pozwalamy sobie dostrzegać rzeczy takimi jakimi są przy jednoczesnym uznaniu, że są takie, jakie chcemy żeby były. Najprościej chyba można powiedzieć, że innym aspektem nas będzie wszystko to, co potrafimy za takowy uznać.
Transformacja aspektów
Szczególną rolę w postrzeganiu aspektów (nas) odgrywa ich transformacja (przechodzenie formy w formę). Swoiste przeistoczenie aspektów, a więc przechodzenie tych intersubiektywnych refleksów form w siebie jest nieustającą transformacją. Można rzec, że ta stała dynamika jest głównym sposobem postrzegania aspektów jako takich. Jeśli więc aspektom zaczynamy odmawiać prawa do przemiany, to odbieramy sobie możliwość kontaktu z ich esencją. Jak wspomniałem powyżej, łatwiej nam skupiać się na pięknie. Jeśli więc dostrzeżemy owo piękno, wpadniemy w zachwyt, to trudniej nam się pogodzić z tym, że to przeminie. To wszystko jest jeszcze trudniejsze, gdy opisana na tym emocjonalnym oczekiwaniu struktura zaczyna się sypać. Czasami zdarza się, że coś jest już tak zniszczone, że tylko czekamy, aż się do końca rozpadnie. Na sile sentymentu opartego na widzeniu w tym cząstki siebie potrafimy mieć trudność się z tym pożegnać. Pomieszanie odczucia litości, pogardy i przywiązania dopełnia naszej bezradności w podjęciu decyzji (odpuszczenia). Odpychając to, co już czujemy za oczywiste, pogrążamy się w rozpraszaniu spójności naszego jestestwa. Im bardziej jesteśmy oddaleni od naszego centrum, tym trudniej nam rozpoznać, co było ową rozpadającą się strukturą, a co jest nami… Na całe szczęście, nawet gdy poważnie się pogubimy, istnieje wiele sposób aby ponownie rozpoznać siebie. Jednym z nich jest uznanie roli, jaką mają owe rozpadające się struktury. Zamiast nimi gardzić lub się nad nimi litować możemy obdarzyć je szacunkiem. Pytanie więc brzmi za co mogę szanować powiązaną ze mną strukturę, która dąży do rychłego rozpadu? Na pewno za to, że przyjmuje na siebie ciężar zbierania tych elementów, które w bieżącej przestrzeni są już nieaktualne. Taka mocno nieaktualna kompozycja jest szkodliwa (błędnie dysponuje naszą energią i uwagą) i musi się rozpaść (bo albo zostanie zlikwidowana albo zabraknie energii na jej utrzymanie). Jednak komponenty tej struktury mogą być dalej użyteczne. Wszak na bazie błędnych programów mogliśmy się całkiem sporo nauczyć. Obserwując tradycję możemy zrozumieć motywacje ludzi z przeszłości i docenić ich wkład w naszą teraźniejszość. Rozpadające się białko wysokorzędowe może uwolnić sporo energii, a struktury niższego rzędu być może da się przekształcić w nowe białko, lecz już aktualne…
Czasem wystarczy po prostu pozwolić, aby się coś ujawniło jakim jest – gdy już bardzo zauważymy, że nie jest to nasze, łatwiej będzie przestać to karmić uwagą.
Czasem wymagane jest czynne działanie, zatopienie się w proces, przyspieszenie rozpadu. To właśnie ów szacunek dla pełnionej roli pozwoli nam skrócić cierpienie i otworzyć się na nowe.
(zadanie domowe: wypisać kilka dodatkowych przykładów tego, za co mogę szanować powiązaną ze mną strukturę, która dąży do rozpadu)
Generalnie owocne transformowanie aspektów oparte jest na stałym przyzwoleniu na zmiany. Gdy poprzez poczucie piękna (lub inną, dobrze zinternalizowaną wartość) dopuszczamy wszelkie jego barwy, to nasze subiektywne potrzeby stają się napędem do wyrażania się poprzez różne formy (i widzenia w nich siebie; twórca wyraża się poprzez dzieło i jest dziełem). W momencie, gdy nasza projekcja co do dostępnych barw danej wartości staje się restrykcyjna, ograniczamy przepływ (np. chcę stworzyć obraz wedle określonych wytycznych). W wielu przypadkach, to właśnie to ograniczenie przepływu tworzy naczynie, w jakim nowa forma może się wyrazić. Inaczej pisząc, powinniśmy sprytnie zawiadywać odkręceniem kurka naszych wartości. Nie ma potrzeby, aby cały czas był w pełni otwartym. Świadoma transformacja aspektów możliwa jest więc wtedy, gdy potrafimy zarówno pozwolić aby coś się zmieniło bez naszej projekcji, zaś w innych momentach zagłębić się w projekcję do tego stopnia, że nią jesteśmy.
Już na koniec możliwie uproszczę:
– gdy jesteś w działaniu, po prostu działaj
– gdy jesteś w myśleniu, po prostu myśl
– gdy jesteś w czuciu, po prostu czuj
(w powyższym artykule skupiłem się na najbardziej sztampowej problematyce integracji aspektów poprzez transformację, jeśli zapisane tutaj treści wzbudzają w Tobie niedosyt, to daj mi znać w komentarzu a chętnie odpowiem lub rozwinę temat w innym opracowaniu)
Jak poczuć co sie rozpada, co uszanować? Jak to rozpoznać
PolubieniePolubienie
Istnieje pewna prosta sztuczka (jak wszystkie takie nie jest uniwersalna). Wczuwamy się głęboko co czujemy lub czują inni (w zależności co jest tym aspektem) gdy tego aspektu w tej formie już nie ma. Jeśli czujemy ulgę, to spora szansa, że dąży do rozpadu.
ps. Z oczywistych względów upraszam odpowiedź, bo pytanie bardzo dobre i obszerniejszą odpowiedź mam nadzieję uda mi się zamieścić w innych publikacjach.
PolubieniePolubienie