Internetowo (niby)zombiakowo

Internetowo (niby)zombiakowo

Taką króciutką myślą na dzisiaj chciałem się z wami podzielić…

Ilu z was teraz siedzi przed komórką, laptopem, tabletem? Blisko 100%! – bo najprawdopodobniej czytacie mój wpis na jednym z takich urządzeń. Dlaczego o tym piszę? Coraz częściej spotykam się z jednym z najbardziej niesprawiedliwych programów tego systemu: „internet to zło”.

Wszędzie powtarzany jest slogan, jak to ludzie uciekają z „realnego świata” do wirtualnego. Bez przerwy „siedzimy w komórkach” i rzekomo przez to nie budujemy prawdziwych relacji. Zadajmy sobie więc proste pytanie: jak spędzamy czas w internecie? Portale i fora społecznościowe, czytanie opinii innych ludzi, w tym artykułów, oglądanie filmów, słuchanie muzyki, granie w gry, komunikatory, przesyłanie informacji, szukanie lokalizacji itp. Praktycznie wszystkie te czynności są przesycone czynnikiem ludzkim. Naturalnie dla wielu ludzi jest to także forma ucieczki od rzeczywistości, separowania się od społeczeństwa lub jakiejś jego części. Tylko czy ludzie od zawsze nie szukali możliwości „znalezienia swojej przestrzeni spokoju”?

Wychodzę na ulicę i widzę sklepy pełne ludzi, tłoczno obstawione stoliki barowe, spacerujących po parku, dyskutujących na osiedlowej ławce. Oczywiście widzę też sceny, które na pierwszy rzut oka wydają się być paradoksalne. Ot grupka młodzieży stoi pod sklepem, pięć osób, dwie, trzy, a czasem wszystkie zatopione w komórkach. Gdzie oni uciekają myślami? Są to bezmyślne zombiaki… Za moich czasów, to… no właściwie co? Na pewno siedząc z kolegami i koleżankami udzielałeś im 100% swojej uwagi, zapamiętywana była każda myśl, słowa były cenniejsze niż złoto. Pewnie rozmawialiście wyłącznie o sprawach wielkich, wspaniałych ideach, filozofii, poezji. Drogi czytelniku, zadaj sobie proste pytanie – gdy uczestniczysz w jakichś spotkaniach grupowych, to czy zawsze wszyscy utrzymują pełną uwagę, skupienie na innych?

Czy Ty zawsze i bez przerwy z pełną uważnością słuchasz co inni mają do powiedzenia?

Nigdy nie zdarza się Tobie na chwilę wyłączyć, odpłynąć myślami?

Może po prostu czas zakończyć śmieszną grę pozorów?

Powiem wprost – ludzie udzielają innym tyle uwagi na ile mają ochotę. Czy na pewno zdrowym jest tworzenie presji konieczności utrzymania uwagi ?

To zadam jeszcze jedno pytanie. Jak myślisz, komu zależy aby Twoja uwaga odwróciła się od internetu? Jeśli nie będziesz mógł swobodnie czytać i oglądać co chcesz, rozmawiać z kim chcesz, to będziesz zmuszony korzystać z tego co Tobie zostanie podane = narzucone.

Jest już absolutnie oczywistym, że internet jest bardzo złożonym tworem. To wielofunkcyjne narzędzie może być wykorzystane na nieograniczoną ilość sposobów – przede wszystkim może zarówno rozwijać jak i degradować.

Teraz jeszcze krótki przykład. Przyjrzyjmy się „młodemu pokoleniu”. Jedni w nim widzą armię zombie, inni wybawienie ludzkości. Moim zdaniem w obu wersjach tkwi ziarno prawdy, lecz daleki jestem od którejkolwiek tak skrajnej opinii. „Młodzi” nie uznają autorytetów – ten punkt widzenia powiela się z pokolenia na pokolenie. Zjawisko to jest naturalne, jednak obecnie przybiera ono na sile między innymi ze względu na tak łatwy dostęp do informacji. Po prostu dla wielu młodych ludzi względność form, wartości i treści jest czymś oczywistym. Niejednokrotnie dopatrujemy się w tym upadku moralnego. Czy słusznie? Czy pokolenia, które w imię różnych wartości zgadzały się mordować swoich braci powinny być wzorcami? Baczny czytelnik oczywiście zauważy, że wkraczam na grząski grunt. Rodzą się pytania, czy nie powinniśmy cenić tych, którzy oddawali życie za naszą wolność? Myślę, że takie oddanie jest godne uwagi, co jednak nie oznacza, że jest jedynym rozwiązaniem. W przeszłości były inne wzorce, możliwości – a teraz są inne.


Uczcie ich polityki i wojny, by ich synowie mogli studiować medycynę i matematykę, a wnuki miały prawo zajmować się poezją, muzyką i architekturą…”

John Adams


Przedstawię to jeszcze bardziej obrazowo. Gdy jako dziecko uczymy się chodzić, to zwykle przewracamy się setki, a nawet tysiące razy. Nasi bliscy z łezką w oku potrafią wspominać nasze pierwsze kroki. Dziecku robi się fotografie, aby później móc wspomnieniami wrócić do tego momentu. Jednak czy jako dorośli ludzie zaczniemy się nagle turlać po podłodze aby przywołać u rodziny te sentymentalne wspomnienia? Nie robimy tego bo czujemy, że to bez sensu. A poza tym po co mam się przewracać, skoro umiem chodzić? Teraz mnie interesuje bieganie lub sięganie do gwiazd. Dokładnie na tej samej zasadzie warto pamiętać „stare treści” i dokładnie z tego samego powodu jest bezsensowne oddawanie im czci. Co więcej, zgodnie z tą samą zasadą, „młodzi” w niewielkim stopniu interesują się „starym” światem, a patetyzm i hołd autorytetów jest dla nich śmieszny.

Dodatkowo warto jeszcze wspomnieć, że wśród całej rzeszy ludzi „uciekających do wirtualnego świata”, sporą część stanowią ludzie o ponadprzeciętnej wrażliwości, którzy zwyczajnie nie godzą się z propagowanymi schematami systemu. Na tyle ile potrafią, odmawiają udziału w sztucznym wyścigu. Patrząc z drugiej strony, wielu takich wyautowanych faktycznie ma i będzie mieć problemy z „życiem” w tym systemie. Na szczęście „świat” uległ zmianie – wirtualna rzeczywistość jest na tyle rozbudowana, iż obecnie internet jest jednym z najważniejszych (jeśli nie najważniejszym) transporterem nowych treści.

Internet jest nadal w „fazie dziecięcej” – jeszcze często się przewraca – znajdziemy liczne przykłady ludzkiego rozwoju, jak i liczne przykłady upadku. Jest to jednak ten czas, gdy jako ludzkość uczymy się czegoś nowego: „globalnej świadomości”. Widzę w tym liczne szanse na lepszą przyszłość, widzę też zagrożenie globalnej pralni mózgów. To dawno przestał być „czarno-biały” wybór. Jeśli pozbędziemy się „lęku” przed korzystaniem z internetu, to pozbędziemy się też podświadomej pogardy dla tych, których jest on życiem – damy im szansę wnosić coś nowego. Jeśli zaś zamkniemy te drzwi, to czeka nas jedynie stary system w nowym opakowaniu.

ps. Na koniec jeszcze dodam, że moim celem było szybkie opisanie zjawiska jako całości – mnóstwo detali zostało celowo pominiętych. Nie wspomniałem o tym, że internet: często „oddziela od natury”, jest sztucznym tworem, pozwala zarówno zdejmować jak i zakładać maski i wiele, wiele innych…

7 uwag do wpisu “Internetowo (niby)zombiakowo

  1. W swoim tekście poruszyłeś temat nurtujący mnie od dawna – sławetny upadek autorytetów. Często słyszę, że młodzi nie szanują autorytetów. A przyjrzyjmy się staremu pokoleniu (notabene, aby było jasne, jest to moje pokolenie). W dawnych czasach. Kiedy ludzie stale żyli w cieniu realnych codziennych zagrożeń, dożycie starości wymagało siły, wiedzy, umiejętności i mądrości. Wielu się nie udawało. Ludzie starzy byli skarbnicą wiedzy, a dodatku sprawdzonej w praktyce. W tym układzie ludzie starzy stawali się automatycznie autorytetami i jako autorytety mieli rzeczywistą, użyteczną życiowo, wiedzę do przekazania. Z czasem, pogląd iż starzy są autorytetami oderwał się od swoich korzeni i stał automatyczną regułą. Starzy zaczęli uznawać, że pozycja autorytetu należy się im automatycznie. Obecnie, kiedy żyjemy w znacznie bardziej bezpiecznych warunkach, dożycie starości udaje się znacząco większej ilości ludzi, ale też znacznie obniżył się poziom wymagań. W tym układzie starzy niestety nie wypracowują sobie autorytetu. Być może młodzi nie szanują autorytetów, bo nie postrzegają autorytetów, jakie mogliby szanować. Być może odpowiedzialność za to ponoszą właśnie starzy, którzy starzejąc się, jak mówił mój znajomy prof. polonistyki, murszeją, ale nie dojrzewają, nie uzyskują życiowo wyższej rangi, nie stają się starcami. Myślę, że nie uczy się nas jak się starzeć i że jest to temat wart poruszenia. Efektem jest ciągłe dążenie do utrzymania młodości, aż staje się to groteskowe. Nie wiemy jak się starzeć. Nawet dziś, a może szczególnie dziś, umieć się zestarzeć to arcydzieło mądrości i jedna z najtrudniejszych części wielkiej sztuki życia. A Internet – jest wspaniałym źródłem informacji ale i też wielkim śmietnikiem. Czy może zastąpić autorytet? Nie sądzę. Czy nie potrzebujemy już więc autorytetów? A może autorytet jest jedna z tych rzeczy jakiej, parafrazując Leśmiana „bardziej niż chleba trzeba w czasach, gdy wcale jej nie trzeba”?

    Trafiłam na twoje działania w Internecie „przypadkiem” niedawno. Twoje wypowiedzi (też na filmach) okazały się dla mnie inspirujące. Nie ze wszystkim – rzecz jasna – się zgadzam, ale podobają mi się Twoje przemyślenia i wieloaspektowy sposób podejścia do tematu. Szkoda, że teksty ukazują się tak rzadko.

    Polubienie

    • Myślę, że jest wiele racji w tym co piszesz. Sam należę do tych, którzy nigdy za bardzo nie uznawali autorytetów, lecz dzieje się tak między innymi z powodu ich narzucania: ktoś jest autorytetem bo jest stary, jest doktorem, księdzem… Zawsze było to dla mnie nienaturalne. Nie mniej jednak z racji wieku nie czuję się kompetentny tworzyć opracowania pt.: „jak w obecnych czasach mądrze się starzeć” 🙂

      Polubienie

      • Bardzo ciekawy wywód Jacku, bardzo kompatybilny z moimi ostatnimi przemyśleniami.
        Mimo tego miałbym pytanie z innej beczki a mianowicie na temat: anihilacji duszy… zaznaczę, że nie mam żadnych rozważań destrukcyjnych, pytam tak z czystej ciekawości (już od dawna mnie to intryguje). Wiem, że kiedyś coś na ten temat wspominałeś w swoich audycjach, ale tego nie rozwijałeś zbytnio z tego co pamiętam. Czy jest to w ogóle możliwe? Czy mógłbyś, szerzej to jakoś rozwinąć albo odesłać do źródła? Dziękuje i pozdrawiam.

        Polubienie

      • Na razie „nigdy nie odważyłem się” dokładniej poruszyć tematu anihilacji duszy – w komentarzu wpiszę więc pewien skrót, i może kiedyś temat konkretniej poruszę.

        Po pierwsze, na całe szczęście, anihilacja duszy nie ma szans nastąpić na chciejstwo samej osobowości. Nie śmiem twierdzić, że znam wszelkie istniejące „metody”, natomiast z tego co udało mi się „zrozumieć i zaobserwować”, to wszelkie te procesy sprowadzają się do wykazania się „nieprzydatnością duszy we Wszechświecie”. Tym samym czyni to zadanie bardzo trudnym do wykonania. Pójście w cień lub destrukcję nie jest drogą do anihilacji duszy – zarówno cień jak i potencjały destrukcyjne są jak najbardziej „normalnymi” elementami Wszechświata. Zatem tendencje autodestrukcyjne prowadzą do zniszczenia własnych struktur: ciało, umysł, czasem Corsup. Gdy tendencje destrucyjne uda nam się bardzo „zakorzenić” to uzyskujemy „szansę” na wykolejenie ewolucyjne – uda nam się zapaść i zakończyć dany obieg ewolucyjny. Nadal jednak taki proces nie anihiluje duszy, jedynie ją wyrywa z bierzącego cyklu – co patrząc z pewnych perspektyw może nawet być traktowane jako metodę wyrwania się z „Samsary”, powrót do źródła. Właściwie są zasadnicze dwa kierunki, w „jakie” można pójść, aby próbować uzyskać anihilację duszy.
        1. Możemy próbować unikać wyrażania jakichkolwiek potencjałów, treści, przeżyć. Dążyć do neutralności i obojętności jednocześnie. Jeśli jakimś sposobem uda nam się na naszych wszystkich poziomach uzyskać na to zgodę/spójność, przepełnić się neutralnością będącą w harmonii z obojętnością, wyzbyć innych treści, środków wyrazu,przeżywanych treści (także przeżywania harmonii i ładu Wszechświata) – wtedy istnieje pewna szansa.
        2. Teoretycznie niektóre byty są „co jakiś czas” wycofywane z obiegu Wszechświata. Na tą „listę” raczej ciężko się dostać, chyba, że się odrazu na niej było :P. W praktyce osiągane jest to czasem przez byty (dostanie się „na listę”) dzięki zjednoczeniu się z innym bytem przeznaczonym do kasacji.

        ps. To tak w skrócie :

        Polubienie

  2. Bardzo jasno wylozone.Troché ro widzé inaczej .Jako byly blokers.Byl to dosyc mily na poczàtku plan pana Corbussiera,potem tworzony dosc byle jak w Wielkiej Brytanii i nasladowany uparcie przez wszystkie Demoludy.Przestrzen do zycia ,miejsce zamieszkania.Co to takiego jest?Poröwnujàc chocby UK z Polskà i Szwajcarià zdaje sié ze szeregowiec Angielski z ogrödkami z tylu ,podzielony drewnianym plotkiem to najleprze rozwiàzanie.Po chwili myslé ze möj namiot w lesie sprawia mi jednak najwiécej frajdy o ile caly dzien nie leje.Znienawidzony blok,ciasna smierdzàca klatka,malutkie mieszkanko na czwartym piétrze,cieple pomimo ostrych polskich mrozöw?A jednak nasze wybory,chéci i niechéci,ograniczenia wplywajà na decyzje zyciowe w naszej skali mikro a potem w makroskali.Preferencje zmieniajà sié röwniez z wiekiem ,iloscià ewentualnego potomstwa ,dostépu do edukacji,pracy,wygöd,bàdz swierzego powietrza ,kontaktu z naturà i palce mnie juz bolà od klikania co tam dalej.Zycie to jest podröz.Nieustajàca.Bardzo fajnie ze teraz dziéki pomocy internetu Kazy,lub prawie kazdy moze tego doswiadczyc i spotkac siè z innymi nawet bédäc niepelnosprawnym.Jednak sà zagrozenia.Mysle ze wynikajà z rozproszenia,roztargnienia.Tak jak w tej chwili mam otwartych paré stron.Niby costam piszé,ale möj aparat poznawczy wykonuje pod progiem swiadomosci wiele innych operacji,decyduje o narzàdach ruchu,odpowiada za generalnie moje cialo.O tym latwo zapomniec nieustannie wytézajàc uwage na zewnàtrz.Poza dzisiejszym dniem gdy nadrabiam zaleglosci w wirtualnym wszechswiecie,a takze niezbédne tu w realnym,Spédzam dnie i noce blizej przyrody.Zawazylem ze oczyszczenie umyslu z propagandowej smieci,destrukcyjnych emocji .Po prostu aby osiàgnàc spoköj potrzebujé ok.2-3 döb.Potem juz lepiej latwiej mi sie pracuje i swobodniej mysli i zyje.To jest wielka sztuka i umiejétnosc osiàgania swiétego spokoju powinna byc nauczana w kazdej szkole,wiézieniu a przede wszystkim w Parlamentach.No ale moze do tego dojdzie dopiero po przemianach kröre nas czekajà.A czasami naprawdé lepiej jest nie robic nic,albo mniej ,mniej zmieniac na zewnàtrz,a bardziej dostroic sié do rytmu pierwotnej natury.Posluchac siebie a nie röznych tub.Pozdrawiam z Alp 😉

    Polubienie

    • Witaj Tomku.
      Oczywiście masz sporo racji w tym, że internet także powoduje pewne odcięcie od „natury” – czy to dosłownie, czy w przenośni. Jednak uważam, że warto sobie zadać pytanie, czy przypadkiem ludzie i tak nie szukali by takiego odcięcia ?
      Mówiąc inaczej, zdaje sobie sprawę z licznych negatywnych aspektów „internetu” – jednak „pracujemy na tym, co jest”. Wedle mojej wewnętrznej normy coś takiego jak internet w obecnej postaci byłby zbędny dla rozwiniętych świadomościowo i moralnie istot. Niestety oba te aspekty są delikatnie mówiąc „wybrakowane”.

      Polubienie

Dodaj komentarz